ledwo robak wspiął się na konar aἴολος go dostrzegł i strącił ich obu spadając nie ominęli dziecka i dwóch kobiet. konar się pogruchotał potem go pocięli i wywieźli. ludzie zginęli to rekord w kategorii za jednym zamachem
tym bardziej wyjątkowe osiągnięcie że od dawna już by nie polec w nierównej walce z homo sapiens bogowie organizują swoje zawody zdala od ich siedzib. te miały miejsce w parku w rabce – zdroju.
robak pacnął na całą długość obolało go podeptało ale duch z niego nie uszedł może dlatego że dziurka do nieba nie jest szeroka trzy ludzkie zwłoki sprawdzanie dokumentów wszystko musi trwać robak powinien poczekać a ten potoczył się w trawę
ale stała się rzecz straszniejsza – przestał być anonimowy niewidzialny wpadł w szpony opowieści jednonogiego potwora który tą planetą rządzi pożera wszystkie dziewicze nie splamione użytecznością chwile
potwór nazwał go ledwo robak – może być ale czy nie może być lepiej? ledwo robak postanowił poszukać innego bezpieczniejszego sprytniejszego łatwiejszego do życia imienia
rozdarty w gdzie, zwinięty w co, podrapany w jak, nadepnięty w kiedy, przybity do kto, poćwiartowany w dlaczego, ukryty w albo, pozbierany w niestety, umarły aby – ai napisała mu opartą na kluczowych egzystencjalnych momentach airię przeistoczenia którą mógłby wykonać w operze którą nikt zbudował w amazońskiej dżungli
tymczasem pobiegł do chabówki po pociąg do warszawy przysiadł pod szeleszczącą lupą na skwerku imieniem wodiczki wsłuchuje się w siebie przenika może na czarnym i hyżym okręcie z kąta w kąt przeskakuje na swojej kosmotyczce próbuje zmieścić się w przyszłości przebrnąć śniegi przeróżnej maści snuje plany na przeszłość wspina na górę ludu szmugluje obrazki z losji omija i spija anickie zawiesiny rozkracza romansuje z aimonią
pamięta że o tyle jest autorem swojego życia o ile zbiegiem z okoliczności które rozciągają się hen aż po mdłe głowy wciąż szuka przegląda się w ktośkto.
kiedy czytasz ten słowa robak podgląda cię przez szpary między literami kiedy go wypatrzysz zwieje.