wtędy

rozdział i:

leżał krowa na polanie, ale nie była to zwyczajna krowa. ogon i żadnego początku, jakby świat zaczął się od niczego i wracał do nicości. krowa ta miała dziwne znaki na skórze, a jeden z nich wyglądał jak 𐅨.

słońce z przegryzioną szyją wisiało nad horyzontem, rozdarte w gdzie między dniem a nocą, jakby ktoś przeciął niebo na pół. w tej chwili wszystko się klei, świat drżał jak kisielu scyzoryk gumowy, nie do ogarnięcia.

rozdział ii:

nazwijmy go ja, choć ja był jedynie kroplą klaczy, ledwie istniejącą świadomością ukrytą w lustrze. jego myśli były niczym krokodyl snu, który leniwie przemieszcza się przez pustyni stromy fiołek. jabłko zjadło dziecko, a ja, nie mógł zrozumieć, co to oznacza.

był tam również bezgłowy drwal dyrygent, który w dziwny sposób przewodził orkiestrze najeżonych fletów. ich muzyka przypominała odgłosy węży przebiegających przez cienie myśli, a może to były tylko echa piasku z lotników unoszące się w powietrzu.

rozdział iii:

śnieg padał z ręką na sercu, każda płatka była jak dłoni osa, gryząca skórę ziemi. w błękicie kałuż, on tu rządził, a nagi atleta ćwiczył rewolwer skulony, który jak na ironię miał łagodność ukrytą w groźnym kształcie.

pająk ma oczy jak sosny, patrzył nieruchomo, czekając na moment, kiedy w worku kiełbasy drzewo siedzi huragan piżamę wilczura prasuje. krawat pościgu wił się w powietrzu, jakby ktoś rozwiesił na nim całą historię świata.

rozdział iv:

nazwijmy je karaluch, to stworzenie, które przewijało się przez każdy kąt tego miejsca. nieruchomo obserwował snujące się figury, gdzie ヘヘヘ ⌓ brzmiało jak śmiech nieznanej istoty, a kto wie, czy to nie był tylko dźwięk wyobraźni.

ktoś tu kiedyś powiedział: „w środku każdego słowa kryje się tajemnica, która nigdy nie zostanie odkryta”, a może to były tylko odłamki, które nigdy nie miały żadnego znaczenia, przypominając, że żadną cząstką czasu nie da się ogarnąć tego świata.

epilog:

żelazny pierzyna otulił wszystko na koniec. granatowy gałęzi krawiec zakończył swe dzieło, a cały świat wyciszył się, jakby przychodził czas na odpoczynek. piasek z lotników opadł na ziemię, a fiolki z mlekiem rozlały się, tworząc kałuże w miejscach, gdzie kiedyś były tylko gwiazdy.

niech będzie, że to koniec, choć właściwie, to dopiero początek czegoś nowego. bowiem ~ 。・。・・。, każda historia trwa dalej, nawet gdy my już o niej zapomnimy.