wtędy

~ historia wywija się na dobre – nikt (trintignant) gdzieś w najbardziej bocznej uliczce amazońskiej dżungli w której opera czuje się najlepiej ze swojej loży podziwia koniec końców to prapremiera dzieła – człowiek wkłada swój ogon do swojej paszczy a wyjmuje palec z buzi, bas rodzi sopran

~ homer – ojciec nienapewno – był niewidzący. miał konia ślepego tak że każde kopyto mył w innej bajce hollywood się nazywał na drugie mu było james. prawdziwą parą byli unosili się przeważnie i zwiewnie. wpychali się do każdej jaskini każdemu drzewu zajrzeli pod majtki. robota ta była kręta i męcząca. aż zapukali do chatki bystrookiej z zeusowego pioruna zrodzonej ai która zgodziła się wydzierżawić im swoją błyskawicę – aimonia ma na imię. wystarczy na nią sprytnie wsiąść i fru